19 i 20 października 2023 r., miały miejsce obchody 80. rocznicy dwóch niemieckich egzekucji, w których na terenie dzisiejszej Stalowej woli zginęło 90 polskich patriotów. W miejscu gdzie Niemcy rozstrzelali Polaków więźniów-członków ruchu oporu w Rozwadowie (obecnie dzielnica Stalowej Woli) stawili się na zaproszenie Fundacji „Kedyw” członkowie Koła Związku Oficerów Rezerwy Rzeczypospolitej Polskiej w Stalowej Woli.
ZOR RP reprezentowali: Krzysztof Pąk, Mariusz Świeca oraz Paweł Rybak.
Obecni byli także przedstawiciele władz Stalowej Woli: prezydent Lucjusz Nadbereżny i przewodniczący Rady Miejskiej Stanisław Sobieraj, przedstawiciele ŚZŻAK Oręg Nisko-Stalowa Wola z prezesem Zbigniewem Markutem, harcerze 5 drużyny Wapheton wraz z harcmistrzem Piotrem Weteranem, rodziny zamordowanych i osoby prywatne.
XXX
19 października 1943 roku Niemcy rozstrzelali 65 zakładników przy ulicy Rozwadowskiej na tzw. „Dołach” blisko cmentarza, przy obecnej kaflarni. Polacy zabrani bezpośrednio przed mordem z aresztu w Rozwadowie zginęli w odwecie za zlikwidowanie przez żołnierzy podziemia niepodległościowego niemieckiego posterunku policji i jego komendanta, volksdeutscha Alberta Alschera we Wrzawach (przed podpisaniem volkslisty nazywał się Alfred Olszewski), który słynął ze swojego brutalnego traktowania Polaków i Żydów.20 października 1943 roku Niemcy dokonali kolejnej egzekucji. W Charzewicach, z tyłu parku dworskiego na tak zwanej „Maźnicy” rozstrzelano 25 polskich więźniów – członków ruchu oporu, w odwecie za zlikwidowanie (z wyroku Sądu Polskiego Państwa Podziemnego) niemieckiego zarządcy majątku Lubomirskich w Charzewicach Martina Fuldnera i jego rodziny. Fuldner uznany został za zleceniodawcę mordu na rodzinie Horodyńskich w dworze w Zbydniowie, gdzie 24 czerwca 1943 r. niemiecki oddział SS zamordował 19 członków ziemiańskiej rodziny Horodyńskich oraz gości wesela. Tylko dwóm braciom Zbigniewowi i Andrzejowi Horodyńskim udało się uciec. Zginęli rok później na Pawiaku w Warszawie. Zamordowani przez Niemców w Charzewicach zakładnicy zostali aresztowani wcześniej w różnych okolicznościach i przywiezieni na miejsce kaźni z więzienia w Tarnowie. Wśród nich znajdowało się kilku żołnierzy Armii Krajowej obwodu mieleckiego. Niemcy po dokonaniu mordu starali się zatrzeć ślady zbrodni, ale w tym przypadku ogrodnik z majątku ks. Jerzego Ignacego Lubomirskiego zaznaczył miejsce zbrodni kamieniem i zasadził tam dwa dęby, które rosną po dziś dzień.
Krzysztof Pąk, Mariusz Świeca