Vinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.x

Z wizytą u kombatanta

8 lutego 2014 członkowie Koła nr 2 Związku Oficerów Rezerwy Rzeczypospolitej w Stalowej Woli z prezesem Mateuszem Derylakiem odwiedzili kombatanta II wojny światowej porucznika Józefa Polańskiego – mieszkańca Zaklikowa.

Po przybyciu do mieszkania zostaliśmy powitani mocnym uściskiem dłoni i zaproszeni by usiąść. Ten uścisk zrobił na nas spore wrażenie, życzyłbym 80-ciu procentom polskiej młodzieży choć połowy siły, jaką dysponuje pan Józef w wieku 96 lat. Mimo tak zaawansowanego wieku jest człowiekiem wysportowanym (codziennie stara się przejechać przynajmniej kilka kilometrów na rowerze) i obdarzonym zadziwiającą pamięcią (utrzymywaną w kondycji, choćby krzyżówkami, które często rozwiązuje), a do tego bogato obdarzonym poczuciem humoru.

Józef  Polański  ukończył 96 lat i posiada stopień porucznika. Został Odznaczony'' m. in. Medalem Za Udział w wojnie obronnej 1939'','' Medalem Za Zasługi dla ZKRPiBWP'' oraz Odznaką "Weteran Walk o Niepodległość".

To człowiek żyjący skromnie, będący wielkim patriotą i chrześcijaninem. Pełni funkcję przewodniczącego koła kombatanckiego gminy Zaklików. Jest on również ostatnim żyjącym weteranem kampanii wrześniowej w tej gminie. Mimo wielu zasług dla swojego kraju nie tylko w walce z wrogiem podczas wojny, nigdy nie mówi o Sobie ""bohater""- „Bohaterami są Ci którzy zginęli”. Lecz dla mnie jest on osobą wyjątkową, o szczerym i wielkim sercu. Swoje uczucia i wspomnienia od wielu lat przelewa na papier. Jego wiersze posiadają szeroką tematykę. Pisze nie tylko o czasach wojny i okupacji lecz również o swojej wielkiej miłości do żony.

xxx

1 września 1939 roku to data wybuchu wojny również dla kaprala Józefa Polańskiego, radiotelegrafisty w Batalionie Korpusu Ochrony Pogranicza „Ostróg”. A o to część jego wojennej historii…

Pan Józef urodził się 4 grudnia 1918 roku w rodzinie chłopskiej w Zaklikowie (gmina Zaklików, dawny pow. Janów Lubelski) syn Ludwika i Teofili z domu Reńska. Miał jeszcze siedmioro rodzeństwa, trzy siostry i czterech braci. Jego najmłodszy brat był z rocznika 1924, a najstarszy brat Franciszek był z 1900 r. Franciszek Polański był uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku. A we wrześniu 1939 roku w stopniu starszego sierżanta walczył we Lwowie skąd uciekł przez Rumunię do Francji. Tam też walczył i dostał się do niewoli.

Wracając do historii Józefa Polańskiego, to mając 18 lat, w maju w 1937 r. zgłosił się na komisję wojskową do Janowa Lubelskiego. We wrześniu tego samego roku został przyjęty do wojska, jako ochotnikowi przysługiwała mu możliwość wyboru rodzaju broni, zdecydował się na łączność. Został skierowany do Warszawy do jedynego w Polsce Pułku Radiotelegraficznego, został przydzielony do 2-go batalionu 2-giej kompanii, który nie znajdował się w Warszawie a w Beniaminowie koło Zegrza. Po ukończeniu szkolenia przysięga 2-go batalionu odbyła się w kościele w miejscowości Nieporęt. Po złożeniu przysięgi Pan Józef został skierowany do szkoły podoficerskiej, po trzech miesiącach otrzymał stopień starszego szeregowca potem kaprala. W 1938 roku cały pułk został skierowany na manewry na Wołyniu. Gdzie na zakończenie w Łucku odbyła się defilada którą odebrał sam Edward Rydz-Śmigły.

Pan Józef po manewrach wrócił do jednostki, gdzie od razu dostał przeniesienie do Korpusu Ochrony Pogranicza w Wołożynie (dawne woj. wileńskie), po upływie ponad 4 miesięcy został skierowany do Iwieńca (dawne woj. nowogródzkie). W końcu w maju 1939 roku został przeniesiony do Ostroga nad Horyniem, gdzie już pozostał do wybuchu wojny w Batalionie KOP „Ostróg”. Zmobilizowany batalion został włączony w struktury rezerwowej 38 Dywizji Piechoty jako 2 batalion 98 pułku piechoty. Batalion będący w tym czasie na „koncentracji” dopiero 2-go września 1939 r. dowiedział się o tym że Niemcy przekroczyli polską granicę łamiąc pakt o nieagresji. 3-go września 1939 r. część batalionu wyruszyła na front zachodni (wśród tych żołnierzy znajdował się m.in. nasz bohater), pozostała część została w macierzystej jednostce. 17-go września 1939 r. koszary w Ostrogu, znajdujące się kilkaset metrów od granicy z ZSRR zostały zniszczone a KOP-owcy zostali zabici przez Sowietów.

Oddział Pana Józefa zmierzał pociągiem na Kraków gdzie w Przemyślu został zbombardowany. Ponieśli tam małe straty. Po tym nalocie skierowano ich na południe w stronę Czechosłowacji. Pierwsze starcie z Niemcami Pan Józef pamięta pod Samborem, a potem pod Sądową Wisznią, gdzie odnieśli ogromny sukces i wzięli do niewoli kilku niemieckich żołnierzy. Wspomina: „Gdy zobaczyłem jakie Niemcy mają uzbrojenie to powiedziałem do kolegów że porwaliśmy się z motyką na słońce” i tak było, bo potem zostali spychani na wschód aż pod sam Lwów. Następnie, gdy znajdowali się już pod Gródkiem Jagiellońskim, 17-go września rano przez radio usłyszał komunikat o ataku ZSRR na Polskę. Zameldowawszy to dowódcy, uzyskał następującą odpowiedź: „kolego Polański jesteśmy zgubieni”. Pan Józef opowiada także o bestialskim mordowaniu polskich żołnierzy przez ludność ukraińską, lecz odpuszczę sobie tutaj przytaczanie przykładów. Wracając do tematu, oddział Pana Józefa w dalszym ciągu zmierzał do Lwowa, gdzie bronił go generał Władysław Langner. 20-go września pod samym Lwowem w Brzuchowicach pod naciskiem Niemców i Sowietów ich dowódca postanowił rozwiązać oddział: „Żołnierze rozwiązuje oddział ponieważ nie ma żadnego wyjścia. Na południe nie możemy się dostać, sowieci tam odcięli granice na Węgry i Rumunię. Proszę was zniszczcie broń. Wojna się nie skończyła. Co chcecie, róbcie.” Jak mówi Pan Józef: „To była taka przykra chwila, rozbijać radiostacje. A najgorzej szkoda było nam kucyka, który ciągnął tę radiostacje. Każdy był do niego przywiązany. Po za tym chcieliśmy walczyć dalej, nie mogliśmy się z tym pogodzić.” Po rozwiązaniu oddziału i zniszczeniu sprzętu, jeszcze w ten sam dzień o godzinie 17.00 Pan Józef dostał się do niewoli niemieckiej wraz z kolegą z Tomaszowa Lubelskiego. W czasie transportu udało im się uciec i po przebraniu w cywilne ciuchy 2-go października dotarł do Zaklikowa, gdzie swoją wieś zastał w gruzach. Jego rodzinny dom został spalony. Chciałbym jeszcze dodać że kapral Józef Polański podczas kampanii wrześniowej był raz lekko raniony niemieckim granatem ręcznym.

Potem przyszedł czas na wspomnienia z czasów okupacji niemieckiej w Zaklikowie. Spalone domostwo, okupanci mogący wszystko, bieda, każda chwila życia mogła być tą ostatnią. Bestialstwo Niemców ujawniało się na każdym kroku. Pan Józef był naocznym świadkiem pacyfikacji żydowskiej społeczności z Zaklikowa, ludzie ci zostali spędzeni w jedno miejsce, część została zamordowana od razu, część upchnięta w bydlęcych wagonach, inni popędzeni pieszo w kierunku Lublina. Co chwila było słychać strzały – to Niemcy zabawiali się zabijając co chwila kolejną osobę. Polacy szeptali wtedy, że następni będą oni. W 1943 te ponure przewidywania się spełniły. Wtedy to męska część ludność Zaklikowa została zabrana do obozów pracy, pan Józef trafił aż pod Leningrad, gdzie został skierowany do robót przyfrontowych.

Tu przyszła kolej na detale życia niewolnika. Ludzie byli stłoczeni w lichych barkach, łóżka były pozbijane z nieokorowanych żerdzi, marne jedzenie, ciężka praca i wszawica. Gdy nadeszła zima mrozy sięgały do -50 stopni Celsjusza, ludzie posiadali tylko lekką odzież, która absolutnie nie chroniła przed takim morzem, wielu z nich umarło z wycieńczenia, wielu popełniło samobójstwo nie mogąc wytrzymać strasznych warunków. Wraz z przemieszczaniem się frontu również niewolnicy byli przenoszeni, koniec wojny zastał ich na Łotwie. Mogło by się wydawać, że to koniec koszmaru, niestety, tak nie było. Sowieccy „wyzwoliciele” poinformowali więźniów, że skoro pracowali dla Niemców i nie uciekali to teraz będą pracować dla nich. Warunki pracy nie zmieniły się wcale tylko nadzorca był prawie tak samo obszarpany jak więzień, a różnił się od niego pepeszą na ramieniu. Dopiero w 6 tygodni po końcu wojny więźniom udało się wrócić do kraju.

Sławomir Garbacz

Fot. Patrycja Baska, Ryszard „Mojmir” Krawiec

  • 1
  • 2